Jesień jest bardzo szczodra. Obdarowuje wszystkich wkoło swoimi darami. Tylko je zbierać i cieszyć się nimi.
Pierwszaki przyniosły do klasy mnóstwo kasztanów i żołędzi. ” A po co to? A na co to?” – myślałem.
-Wkrótce zobaczysz – szepnął Złoty Diabełek, który od wielu lat mieszka w klasie i zapewne, wie. Niecierpliwie czekałem, a dzieci wciąż donosiły torby z kasztanami i żołędziami. Chyba calutki las wyzbierały?
Mama Leszka przyniosła do klasy takie fioletowe pojemniki. Pani zwróciła się do dzieci z prośbą, aby oddzieliły kasztany od żołędzi i jeszcze od innych ciekawych eksponatów przyrodniczych. Uśmiałem się do łez, kiedy obserwowałem, jak te maluchy się uwijają. Pracowały jak mróweczki. Dosłownie kilka minut później praca została ukończona. Myślałem, że już teraz zaczną coś tworzyć, ale się pomyliłem. Musiałem jeszcze cierpliwie poczekać.
Dzisiaj:
- Dzieci – powiedziała pani – dzisiaj zbudujemy Kasztanowe Miasto. Będzie takie, jak sobie wymyślicie.
Dzieciom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zbudowały miasto. Stworzyły mieszkańców. Nie zapomniały o niczym. W mieście jest park i lasek, jest rzeka i jezioro. Jest nawet plaża i lotnisko. Są hotele i domki. Są place zabaw i mosty. Fantastyczne miasto.
Drewniane łyżki spoglądały z półki z zazdrością. Im dzieci „łyżkowego” miasta nie zbudowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miły Gościu! Witamy na naszym blogu. Zapraszamy do komentowania. Nie zapomnij się podpisać, jeśli nie masz konta w Google. Trudno wymieniać opinie, rozmawiać, dyskutować z anonimem. Dziękuję.